День войск противовоздушной обороны (День войск ПВО) - 10 апреля
10 kwietnia 2010 był wigilią święta lotników i wszelkich wojsk obrony przeciwlotniczej w Rosji. Wyobraźmy sobie, że wszyscy, w każdym rosyjskim "wozdusznym" garnizonie, przy radarze, rakiecie, samolocie, chodzą od rana tego 10 kwietnia na ciężkiej bani. Przygotowują się do świętowania albo już świętują! Nikt niczego nie pilnuje, nikt nic nie wie, nikt nic nie widzi. Na śniadanko połnyj stakan i dwa tomaty, a na obiad botyłka i ogórcy. Wieczorem nie ma ch*ja we wsi, ani nikogo trzeźwego w tym wojsku... poza tymi niewieloma starannie wybranymi, wyselekcjonowanymi żołnierzami, którzy mieli wieczorem tego dnia być absolutnie trzeźwi. I następnego dnia rano gotowi do akcji. A reszta niczego nie pamięta.
W 2010 roku w Rosji już od 30 lat tak świętowali, w ich wojskach powietrznych, jak kraj długi i szeroki, więc przywykli do kwietniowej popijawy.
Info:
"Указом Президиума Верховного Совета СССР от 1 октября 1980 года День войск ПВО был перенесен на второе воскресенье апреля, эта дата была закреплена Указом 2006 года. Согласно Указу Президента Российской Федерации № 549 от 31 мая 2006 года «Об установлении профессиональных праздников и памятных дней в Вооруженных Силах Российской Федерации» ежегодно во второе воскресенье апреля отмечается День войск противовоздушной обороны — День войск ПВО."
Uwaga:
Gdyby ktoś zadał sobie trud przeczytania całego rosyjskiego tekstu żródłowego, z którego wyimek zacytowałem powyżej, trafi na osobliwie wieloznaczne sformułowania, niedomówienia i skoki myślowe. Okazuje się, że szympans potrafi sprokurować pokrętnie napisany tekst nawet na najprostszy temat.
Źródła
Rok 2009 patrz tu:
Rok 2010 patrz tu:
http://www.rian.ru/spravka/20100411/220161900.htmlRok 2011 patrz tu:
http://news.vl.ru/photos/2011/04/10/86609/
Temat brzmiący jak ostrzeżenie, czyli mniej-więcej tak: "którego dnia nie należy latać samolotem do Rosji?" Pytanie za dychę. Odpowiedź: w okolicach 10 kwietnia, dzień przed, i ze dwa dni po dziesiątym nie należy tam latać. Za wszelką cenę należało tego dnia nie wylatywać do Rosji, nie powracać stamtąd, w ogóle nie rozmawiać z Rosją, omijać "świętującą" Rosję.
SKW wiedziała o tym, a podpisała zgodę. Zgodę na lot rządowego samolotu w środek wesołej, świątecznej popijawy. My naturalnie wierzymy w dobre intencje P.T. Panów Kontrwywiadowców, którzy przecież nie narażali by wysłanników rządu Rzeczpospolitej Polskiej na niebezpieczeństwo wynikające z obsługi przez nabombione pod korek szympansy. Klnące na czym świat stoi, że każą im przyjmować samoloty, podczas gdy ich koledzy mają wolne, i właśnie odbijają flaszkę.
Niech teraz, skoro z Kancelarii Premiera wysłali ten samolot do Rosji, wytłumaczą mi - panie minister Arabski, proszę poinformować mnie - następujący zbieg okoliczności: samolot znika z radarów, z protokołów korespondencji radiowej, z wykazów naziemnych służb. To wszystko jest jeszcze zrozumiałe. Ruski профессиональный праздник to nie w kij dmuchał, trzeba wypić, może nieraz, no i można po którejś kolejnej wypitce stracić ten, no, kontakt, hicks!
Ale dlaczego ten kontakt stracono już na Okęciu, skąd brak jest wiarogodnych materiałów filmowych, zapisów, wspomnień, zdjęć, nagrań monitoringu telewizyjnego - Z OKĘCIA NIE MA NIC. Czyżby świętowanie dnia ruskiej awiacji piciem na umór zaczęło się już wcześniej, i na dodatek w innym państwie, czyli w Polsce?
I jeszcze jedno: nie tylko godzina startu, ale i sam start; co więcej: cała droga z Warszawy-Okęcia (EPWA) na Smoleńsk-Siewiernyj (XUBS) jest niejasna. Jedyny "plan lotu" pokazany w wywiadzie do kamery został sfałszowany, nagrania "z kokpitu" dokonane są innego dnia, są pocięte, są dyletancko zmontowane, cała trasa podawanego jako pewnik "przelotu do Smoleńska" jest nieznana (fałszywka wrzucona przez MAK nie zmyli nawet początkującego pilota szybowcowego) a pokazywany "wrak samolotu" za który sprzedawane są naiwnym porozrzucane na polanie części pociętego nożem hydraulicznym trochę podobnie pomalowanego tupolewa, który został przed pocięciem pozbawiony paliwa, wyposażenia kabin, oraz przyrządów, jest nieudolnie spreparowany.
W chwili, gdy rządowy tupolew rzekomo "leciał do Rosji", nie było w tej Rosji nikogo kto by nie świętował, nikogo kto by mógł go był zauważyć, nikogo kto by zachował w sytuacji krytycznej trzeźwą głowę, i szybką decyzją uratował zagrożonych ludzi, i ten samolot, którym lecieli.
Nie było w Polsce nikogo, nie było w Rosji nikogo takiego. Święto lotnictwa — a to co innego, ono wtedy miało należne mu miejsce; ono było w pełnym (że się tak wyrażę) toku. Po obu stronach, i pewnikiem na Białorusi też. A bo to Białoruś gorsza, świętować nie potrafi, czy co?
no to jest właśnie zdumiewające, że więcej można się dowiedzieć o 10 Kwietnia z ruskich portali aniżeli z Okęcia. Niby prosta sprawa: wylatuje delegacja prezydencka ze stołecznego portu lotniczego i to z jego wojskowej części, a tu "ani widu, ani słychu", jakby "warszawski blackout" (jak kiedyś szczeciński), tylko tak przeprowadzony punktowo.
ReplyDeletePozdr